Niedziela minęła cudownie i właśnie szykuję się do cudownego jej zakończenia. Dobry film w towarzystwie dobrego Męża, który teraz z drugiego laptopa i drugiego pokoju podczytuje moje wypociny. Miłego czytania kochanie :)
Wracając do tematu. Pojechaliśmy całą rodziną na zakupy i obiad. Jeszcze do niedawna nasze wypady kończyły się stresem rodziców z powodu marudzenia dzieci. Delikatnie mówiąc.Ludzie, którzy mają dzieci świetnie wiedzą o czym piszę. Reszta musi sobie wyobrazić zakupy w następujący sposób. Jedziesz na pochyłej, ruchomej ścieżce z ostrymi zakrętami, ktoś ciągle do ciebie woła i krzyczy w niebogłosy ciągnąc cie w przepaść. Na dodatek ta niewinna osoba maże cię lodem, oblewa sokiem, kicha na bluzkę, ulewa za dekolt a tłuste ręce wyciera ci we włosy. Jesteś niebezpiecznie czerwona i zaraz eksplodujesz. A kiedy jesteś już z upolowaną rzeczą przy kasie słyszysz "Mamo KUPĘ JUŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻZ" . I tylko tyle. Dzisiaj nic takiego nie nastąpiło. Było miło, spokojnie i przyjemnie. Dzieci były grzeczne i uśmiechnięte. Uświadomiłam sobie, że na prawdę dorastają!!!! Żadnych nieprzewidzianych zdarzeń. Wynikiem tego jest nadmierna ilość zakupionych rzeczy. Coś za coś.
Lody
Kinder Planeta
Obiad w IKEA
szał zabawkowy w Careffoure
W sklepach jest tyle pięknych ozdób, że każdy dom powinien wyglądać ja Biegun Północny, jak Siedlisko Świętego Mikołaja
Wróciliśmy około 18. dzieci szybko poległy ze zmęczenia po atrakcjach w salach zabaw. Zabieram się za swoje 20 minut. Wieczorne przygotowania do jutra. Nowy tydzień przed nami. Tydzień , który rozpocznie adwent. Czuję dreszcz podniecenia i radości.
Coraz bliżej Święta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz