Wczoraj była u nas moja siostra na tradycyjne wspólne pierniczenie. Piekłyśmy pierniczki z ciasta, które nastawiłam w listopadzie do dojrzewania.Przepis znajdziecie TUTAJ . Wyszły cudowne.Pachną nieziemsko, są pulchne i smakowite. Małe łapki wyrobników wycinały raźno foremkami aż upiekłyśmy całe "wiadro". Antoni zmęczył się w połowie pracy i rozpoczął zabawę piernikowymi foremkami ludzika i renifera, cwałując po stole i sypiąc w około hojnie śniegiem w postaci mąki wrocławskiej typu 500. Zabawy było co nielada. Śmiechu z naciąganych nóg renifera, świątecznych ślimaków i srulki na nos ogrom. Bardzo miło mieć siostrę. Zwłaszcza taką. Najlepszą na świecie.
Teraz będziemy musieli polukrować całą górę pierniczków i zawieźć na świąteczne biesiadowanie do mojego taty.Święta coraz bliżej.Czuję je każdym milimetrem.Zapachem, odgłosami, widzę w świetle lampek i moje serce zaczyna bić w rytm Przybieżeli do Betlejem Pasterze... Uwielbiam Święta.A najbardziej lubię na nie czekać.
A jak wasze oczekiwania?
Ja też już jestem nastroju wyczekiwania, ciastka popieczone, domek przystrojony, pozostało tylko scholować zieloną do domu 🎄 ;)
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
To wspaniale, że tak miło Ci się oczekuje.Kiedy zielona przybywa?
OdpowiedzUsuńPysznie u Was, Dorotko! Przygotowania trwają - trochę potraw już zamrożonych, porządki porobione, choinka razi blaskiem, a za chwilę zapłonie czwarta świeca...
OdpowiedzUsuńDziś już 4 świeca. Strasznie mi za szybko. Czas adwentu uciekł
Usuń