czwartek, 19 stycznia 2017

Są takie dni kiedy mam dość

Witam. Ten post to może i trochę wytłumaczenie nieobecności. Przede wszystkim jednak wyleję dziś żale. Oj rzadko to robię. Niestety nawarstwiło się i mam dość. Jeśli nie chcecie czytać jojczenia, tu powinniście przestać.

Zacznę od CHOLERA.
Bieganina styczniowa przeniosła się na nerwową atmosferę w domu. Małe ścięcia z Mężem, w końcu, skończyły się niezłą wymianą zdań i kilkudniowym, obustronnym fochem. W międzyczasie pracowałam ostro, popołudnia spędzałam z dziećmi na dodatkowych zajęciach, wieczory zajmowały mi obowiązki domowe a nocami pisałam pracę. Frustracja z braki wolnej chwili i zmęczenie przepełniły czarę kiedy okazało się, że dzieci zaczynają chorować. Jedno po drugim w odstępach dwudniowych, potem Mąż, Babcia, która przyjechała na  "dzień Babci" do przedszkola, no i oczywiście ja. Otumaniona  cudami" na grypę" latałam pomiędzy zasmarkanymi nosami i kaszlakami, niosą pomoc, herbatkę i lekarstwa. Tymczasem wszystko się nawarstwiło. Milion telefonów z pracy,  projekty na studia w proszku, wiedzy na egzamin zero. Jutro wyjazd na dwudniową konferencję, w niedzielę egzaminy. Wszyscy nadal chorzy.


Chwilowo mam dość.
Niczego nie można odłożyć
Niczego nie można przesunąć
Choroba nie odpuszcza


Najczęściej piszę z uśmiechem
O cudnym czasie z dziećmi
Wspaniałych Świętach
Miłych wyjściach
Udanych Weekendach
radości

I tak jest bardzo często
Ale są dni , kiedy mam ochotę leżeć i nic nie robić, a na to nie mogę sobie pozwolić. Są dni kiedy potrzebuję pięciu minut dla siebie, a nawet w toalecie przebieram nogami, są dni kiedy mam ochotę krzyczeć i jestem ściekła na wszystkich, są dni taki jak ten, kiedy mam ochotę rzucać talerzami.
Szkoda, ze mi wszystkich szkoda.

Dziś bez zdjęć. Musiałaby wstawić cytrynę : /

niedziela, 8 stycznia 2017

Nowy Rok w pełnym biegu

Nie macie pojęcia jak bardzo mnie zdziwiło to, że dopiero 8 stycznia pojawia się noworoczny wpis. Wszystko przez świąteczne obżarstwo, Sylwestrowe szaleństwo i Nowy Rok, który zaczął się w pełnym biegu. 
Po świętach wróciliśmy z chorymi maluchami i wdrożyliśmy plan naprawczy, aby wykurować ich do Sylwestra.



Udało się i spokojnie mogliśmy pójść na bal. Oczywiście najpierw zastawiliśmy suto stół dziadkom, którzy opiekowali się Emilką i Antosiem. Maciej -Wawrzyniec spędzał Sylwestra z Ciocią Anią zwaną moją siostrą. Przygotowałam sałatkę z kuskusu i surimi, krokiety z barszczem, kapustę z grzybami, jajka faszerowane, tatara i wiele zimnych przystawek. Czekał też dumny Picolo truskawkowy i zestaw petard w tekturowym pudle. 








Wystrzeliliśmy petardy, pięknymi 42 strzałami około osiemnastej i wystrojeni pojechaliśmy na bal. Bawiliśmy się do trzeciej nad ranem co Nowy Rok kazało nam spędzić odpoczywając. 



I nie wiem doprawdy kto to wymyślił, że kolejny dzień był pracującym poniedziałkiem. Czekało mnie kilkudniowe szkolenie wyjazdowe. Taki maraton tuż po przeleżanym czasie okazał się dobijający.Niestety po powrocie miałam jeszcze weekendową szkołę.Jedynie Trzech Króli pozwoliło mi odetchnąć w orszaku wiodącym dary dla Jezuska, przez całe miasto. Cztery godziny spaceru po mroźnym miasteczku naładowały pozytywnie. Fantastyczna przygoda.Polecam serdecznie udział w takich inicjatywach.





Zastanawiam się czy mój cały rok będzie w takim biegu jak początek.Mam nadzieję, że nie bo dostanę zadyszki już w lutym.


Kochani czytelnicy mojej blogosfery.Pozwolę sobie złożyć wam Noworoczne życzenia;

Niech Was wiedzie prosta droga
Gdzie Słoneczne dni
Cukier słodzi, sól osoli
Piękne będą sny
Niech Wam w sercach 
gra muzyka
Niech zaśpiewa ptak
Dla Was niech otworem stoi
Calusieńki świat

Szczęśliwego Nowego Roku