wtorek, 30 sierpnia 2016

Wiek średni

Niestety w blogowaniu nie jestem stała. Chociaż tęsknię bardzo za nim. Wymyślam posty a potem wieczorem ...zasypiam i nie publikuję. Och nie lubię tego. Jesienią i zimą jest łatwiej. Długie wieczory spędza się w domu, nie na wędrówkach po lasach, szaleństwie rowerowym, placu zabaw czy działce. Mam nadzieję, ze te chłodniejsze pory roku przyniosą mi systematyczność.

Wiele się u nas dzieje. Małż zmienił dział w swojej "firmie" i dzięki temu pracuje na jedną zmianę, wieczory i weekendy są wspólne.Niestety organizacja w naszym domu uległa rozsypce. Ciężko jest zabrać się za obowiązki kiedy w perspektywie jest wspólne wyjście, kolacja, film, spacer itp. Na razie staramy się ustawić wszystko tak by znaleźć rozwiązanie sytuacji. Wakacje tego nie ułatwiają. Może po powrocie z urlopu uda się wprowadzić nowe zasady w życie. W tej chwili na nowo się docieramy. Przez wiele lat większość wieczorów, nocy i weekendów spędzałam sama z dziećmi. teraz nasze przyzwyczajenia walczą na szpady. 

Dzieci rosą jak na drożdżach. Ciągle nowe pomysły wpędzają je w kłopoty. Rozbite kolana, zastrzały w palcu (aktualnie Tosiu), sińce, guzy, podbite oczy (Mila złożyła się w leżaku), jak również wypicie szamponu i wklejenie gumy we włosy, stawiają nas w ciągłej gotowości. Długo zastanawialiśmy się czy Tosiu nie ma problemów z nadpobudliwością. I jesteśmy ciągle w wahaniu. Nasze dzieci są szybkie, głośne i szalone. Pewnie trochę po nas ale jednak wystąpiła kumulacja.

Najstarszy trwa w swoim postanowieniu. Asystował Papieżowi Franciszkowi  podczas Mszy Świętej na Jasnej Górze. Teraz jest na urlopie w domu i odpoczywa przed kolejnym rokiem powołania.

Ja wkroczyłam w wiek średni. Och ,...zapukał mi w okno całkiem nieproszony. 40 lat.O Najświętszy, kiedyś uważałam to za wiek podeszły. Dziś czuję się młodo. Chociaż kostium marszczy mi się tu i ówdzie. Najbardziej pod oczami. Chciałabym mieć swoją dzisiejszą mądrość i ciało 20 latki...Pewnie jak każda 40 latka.

Małż z okazji urodzin zabrał mnie na romantyczną wycieczkę do Paryża. Spędziliśmy 4 dni w mieście miłości, sami, romantycznie, wspaniale. Najcudowniejsze urodziny w moim życiu. Od najcudowniejszego męża. Wróciłam zakochana i szczęśliwa. Zakochana podwójnie. Kolejny raz w mężu i w Paryżu. 
Myślę, że jeśli komuś nie podoba się to miasto, to musiał zwiedzać je od złej strony. Mnie zachwyciły zabytki, chociaż Łuk Triumfalny rozczarował, oczarował klimat Paryża, jego małych uliczek, targów staroci, kawiarenek z maciupeńkimi stolikami, zaskoczyła wielokulturowość i uprzejmość. Paryż będę zawsze wspominać ze wzruszeniem.

Kilka zdjęć z moich urodzin, zapewne was właściwie przywita.















2 komentarze:

  1. Wracamy obie do blogowania :) bede Ci mocno kibicowac, bo czyta sie Ciebie cudownie! Z tematami na wpisy mam identycznie. Posty ukladaja sie malowane podczas prasowania albo gotowania a kiedy mialam zamiar usiasc i zebrać te mysli - pustka i brak sil.

    Paryż zachwyca. Ale Ty Dorotko! Cudownie Wam razem!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wracamy obie do blogowania :) bede Ci mocno kibicowac, bo czyta sie Ciebie cudownie! Z tematami na wpisy mam identycznie. Posty ukladaja sie malowane podczas prasowania albo gotowania a kiedy mialam zamiar usiasc i zebrać te mysli - pustka i brak sil.

    Paryż zachwyca. Ale Ty Dorotko! Cudownie Wam razem!

    OdpowiedzUsuń