Popłakałam sobie solidnie. Dlatego ten post będzie w takim innym, nie mojowym nastroju. Taki trochę bez końca.
Serce matki kwoki!Ot co!
Najstarszy wczoraj wyjechał. Tak, właśnie to mną tak targa.Oczywiście popłakałam się na peronie i w drodze do domu i jeszcze wieczorem.Ba nawet dzisiaj w południe. Lubię mieć wszystkie swoje dzieci pod swoim dachem, okiem i zasięgiem.Ile lat by nie miały! Lubię wiedzieć, że jest im ciepło, są najedzone i zdrowe.Nawet wtedy kiedy mają 190 cm i prawie 22 lata. Tęsknię bardzo i serce mam pokruszone od tej tęsknoty. I to absolutnie nie ma znaczenia czy syn wyjeżdża za granice, czy się żeni czy jedzie na studia do innego miasta, czy tak jak mój toczy swoje inne życie jako zakonnik, w przyszłości ksiądz, uczucia są te same. Pewna mama byłego żołnierza potwierdziła me słowa, wiec może wszystkie mamy tak mają. A może jestem nadopiekuńcza, egoistka czy po prostu wariatka. Mam też problem z naduczuciowością. Zbyt wiele emocji we mnie się burzy. jak sobie z tym poradzę.Z mojego domu w przyszłości odejdzie jeszcze dwójka....
Dorotko, tulę do serca Twoje zapłakane oczy :( <3 Serce Matki rządzi się swoimi prawami - w tym naduczuciowością. Wiele lat temu usłyszałam, że tęsknota to bliskość w oddaleniu - tą bliskość pielęgnuję każdego dnia. Ściskam Cię mocno! <3
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana.Wiem jak jest u Ciebie i szczerze podziwiam!
UsuńPrzytulam, ale taka kolej rzeczy... my kiedyś tez opuściliśmy swoich rodziców. Tak już musi być:/
OdpowiedzUsuńO tak, musi niestety. Chociaż to mi się nie podoba :/. Dziękuję
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń