Kiedy mnie nie ma na blogu jestem mamą na pełen etat, a właściwie 3 etaty, pracującą kobietą, kurą domową, studentką na dwóch kierunkach, żoną i ogrodnikiem...Czasem myślę sobie, szlak, to mnie przerasta... i ostatnie czasy takie są. Chociaż tęsknie za blogiem niemożliwie i myślę o nim przed snem...To jednak sen wygrywa. Mam jego deficyt, albo raczej już dziurę niewyspaniową, która rośnie jak dług publiczny. Mam dom, który chce żeby w nim zrobić porządny porządek i stertę książek do przeczytania.Z tęsknotą myślę o emeryturze.
Jak mi się udało wdepnąć w to wszystko na raz? Cóż to po prostu chora ambicja i kompleksy z dzieciństwa. Czy ktoś jeszcze chce czytać taką wariatkę? Sama siebie przerażam. Chyba wymyślę machinę wydłużania doby. Starczy mi wtedy czasu na sex z mężem i umycie okien. Bo na tą chwlię, jeśli mogę z czegoś zrezygnować to chyba tylko ze snu. Zobowiązania nie do połamania...
Wspierają mnie słowem dobre duszki, telefoniczne koleżanki poznane lata temu na forach dla ciężarówek.Czasem,aż dziwi mnie to, ze tyle lat jesteśmy na łączach i regularnie ze sobą gadamy. Im łatwiej jest pomarudzić, kiedy mam ochotę a najbliżsi znają mnie z misji" kto jak nie ty".
Tak szczerze nie nawidzę tego zwrotu. Bo ja chcę być księżniczką, Calineczką, którą ktoś się zaopiekuje a nie mocną babą z twardą dupą. A jednak robię dalej te życiowe przysiady a twarda dupa mi rośnie...
Chyba nie pasują zdjęcia do tego postu.
Zostawię go tak.
Kto zechce niech wraca.
Na dalszy ciąg tego maratonu.
Kolejny przystanek to sesja, urodziny Antka, dżemy truskawkowe, eventy firmowe
Niech sen będzie z wami :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz