wtorek, 15 marca 2016

Na szybko

Dziś na szybko, tylko słów kilka bo ostatnio czuję przesilenie wiosenne w każdym mm ciała. Wieczory są trudne a ranki to katastrofa. Potrzebuję endorfin, testosteronu i....snu. Endorfin żeby mieć siłę na uśmiech. Testosteronu bo żeby "zrobić" święta trzeba mieć jaja. Snu bo deficyt mam ogromny. Co dziwne małe Wiśniowe dzieci nie mają takich problemów. Może to one powinny sprzątać, gotować i robić zakupy skoro mają tyle sił...Hallo, hallo ktoś tu coś źle skonstruował! Ej Wszechmocny ?!

Wiosna ma nas głęboko w nosie i atmosfera jest iście nie Wielkanocna. Każdego ranka wita nas śnieg , który zamienia się w chlapę około południa. Słońca brak. Ale ale...Żywopłoty zaczynają się zielenić a małe listeczki wyglądają z pączków drobnych gałązek przy drodze.
Jest nadzieja!
Wiosna przyjdzie.


sobota, 12 marca 2016

Turkusowo

Mam wolną sobotę . Hura. Czas dla nas. Dla domu, dla dzieci, dla mnie i Męża. Odpoczęłam. Nawet wypiłam kawę z przecudownymi koleżankami z forum. Jakie to dziwne kiedy poznaje się ludzi wirtualnie a kiedy się ich spotyka czuje się jakby byli to znajomi z dzieciństwa. Wróciłam zachwycona. Chociaż Antonio pokazał ciemną stronę mocy a pogoda nie rozpieszczała. Dziękuję wam kochane moje formułki Madziu, Aniu, Marto i Dorotko za miłe spotkanie i za to, ze kiedyś poznałam was w chmurze a spotkałam w Marche. Serdeczne uściski!

Kiedy wróciliśmy do domu Maluchy wyskakane na "kinder kanapce" pojadły solidnie zupki, którą zgotowałam na jutro, dopchały racuszkami i nawet grzecznie się bawiły. Dało mi to czas na zrobienie prania, nastawienie zmywarki i zaplanowanie świątecznego menu. Przeglądnęłam też nowe dekoracje. Poszłam w turkus na całość. Chce do tego dodać limonkową zieleń. Oczywiście drzewko  świąteczne będzie przystrojone w kolorowe pisanki, reszta jednak będzie w dwóch kolorach. Co sprawia kłopot z kwiatami na stół. Limonkowe czy turkusowe :P :)






niedziela, 6 marca 2016

Wszystko na raz

Święta tuz tuż a my w tym roku w proszku.Lista zrobiona, kalendarz zapisany....I to na tyle.Jak chcesz Boga rozśmieszyć to życie sobie zaplanuj ! Oczywiście wszystko na raz. Ostatnio mam baaaaardzo dużo pracy, Małż w trakcie nocek, północek, ćwierćnocek i popołudniówek.Moje studia. Do tego Maluchy pochorowały się jedno za drugim. Tosiu zapalenie uszu, spojówek i angina.Mila po kilku dniach krtań i katar. Ciągniemy to nadal. Nie wiem czy się sklonować podwójnie czy potrójnie. Jedno jest pewne.Nie wyrabiamy się z niczym. Wymieniamy się opieka nad Maluchami dopinając wszystko na niemalże sekundowe mijanie się w drzwiach. Zakupy w biegu, aby to drugie zdążyło do pracy. Jesteśmy niczym dobrze działająca fabryka. Brakuje nam jedynie czasu na sen. Małż nie dosypia, ja zarywam noce przy atakach duszności, zmoczonych łózkach, gorączce i zatkanym nosku.Mam nadzieję, że do końca tygodnia obydwoje będą zdrowsi. Może nawet uda mi się zobaczyć Małża dłużej niż na "mgnienie oka". Brakuje mi oddechu. Powinniśmy zatrudnić kogoś choćby do sprzątania ale każda złotówka jest obracana 5 razy przed wydaniem, żeby oszczędzić na wakacyjny wyjazd. 
Pewnie , pewnie w święta nie są najważniejsze umyte okna, czyste firanki i dekoracje, ba nawet nie pyszne potrawy. Co roku czytam post na jakimś blogu na ten temat. Potem jest on rozpowszechniany przez inne nie nadążające z porządkami matki...Post zwykle przekonuje o tym, że dzieci mam, które malują jajka siedząc na kupie niepoprasowanej bielizny w skarpetkach nie do pary, jedzą mazurek ze sklepu i patrzą na świat przez"zamglone" okna, są szczęśliwsze...
Obym nie musiała dołączyć do tej desperacji!

Tak sobie wypełniamy czas






i na kuszenie wiosny